Janusz Korczak pedagog, pisarz, działacz społeczny, lekarz żył w latach 1878/1879 – 1942. Urodził się w rodzinie Cecylii z Głębickich i zamożnego adwokata Józefa Goldszmita.
Lata szkolne spędził w ośmioklasowym gimnazjum na Pradze w Warszawie. Przedwczesna śmierć ojca spowodowała, że wcześnie musiał zarabiać (udzielał korepetycji) na utrzymanie matki, siostry i swoje, by móc uczyć się w gimnazjum, a potem ukończyć studia medyczne na Uniwersytecie w Warszawie.
Poczuwał się do podwójnej przynależności kulturowej i narodowej, jako Żyd – Polak czynnie działał w obrębie obu społeczności, ale również na rzecz ich zbliżenia.
Po ukończeniu studiów medycznych podjął pracę w charakterze lekarza w Szpitalu dla Dzieci. Założył razem ze Stefanią Wilczyńską Dom Sierot dla dzieci żydowskich w Warszawie przy Ulicy Krochmalnej 92 (przeniesionego do getta na ul Chłodną 33, a następnie Sienną) oraz sierociniec dla dzieci polskich „Nasz Dom”, gdzie stosował nowatorskie metody pedagogiczne.
Posiadał znakomite wyczucie psychiki dziecięcej, a jego postawa pełna szacunku i zaufania do dziecka stała się podstawą systemu pedagogicznego łączącego zasadę kierowania dziećmi z zasadą samodzielności.
Żądał równouprawnienia dziecka, poważnego traktowania jego spraw i przeżyć, wychowania w umiłowaniu dobra, piękna i wolności. Przeciwstawiał się rozpowszechnionemu w ówczesnej praktyce pedagogicznej „wpajaniu dyscypliny”, wykluczał kary cielesne, potępiał praktyki zawstydzania dzieci. Proponował system zachęt i trzy zasady wychowawcze:
- współgospodarzenie
- współzarządzanie
- oddziaływanie opinii społecznej
Wyżej wymienione zasady realizował przez organizowanie sklepików szkolnych, gazetek, kółek zainteresowań, dziecięcego samorządu oraz sądów koleżeńskich rozstrzygających konflikty i zatargi, a zarazem uczących odpowiedzialności i empatii.
Dzięki bogatej spuściźnie literackiej i teoretycznej obejmującej między innymi literaturę dla dzieci np:.
” Król Maciuś Pierwszy”,
„Bankructwo Małego Deka”,
” Kiedy znów będę mały” dla dorosłych („Dzieci ulicy”,
„Dziecko salonu,
„Jak kochać dziecko”
jak również dzieła
„Tryptyk pedagogiczny”,
„Pisma wybrane”,
możemy poznać jego teorię pedagogiczną, o prekursorskim charakterze wobec ówczesnych teorii wychowawczych.
Zginął wraz ze swymi wychowankami wywieziony z getta w 1942 roku, towarzysząc im w drodze na śmierć w komorze gazowej w obozie zagłady w Treblince.
Z relacji Nachuma Remby, działacza podziemnej organizacji samoobrony w getcie, wydelegowanego na Umschlagplatz. To on ponoć ostatni rozmawiał z Korczakiem, proponował mu by udali się do Gminy w celu interwencji. Doktor jednak odmówił, nie chciał zostawiać dzieci samych choćby na chwilę.
„Nie! Tego obrazu nigdy nie zapomnę. To nie był marsz do wagonów, to był zorganizowany, niemy protest przeciwko bandytyzmowi! W przeciwieństwie do stłoczonej masy, która szła na rzeź jak bydło, rozpoczął się marsz, jakiego nigdy dotąd nie było. (…) Były to pierwsze szeregi, które szły na śmierć z godnością, ciskając barbarzyńcom spojrzenia pełne pogardy. (…) Nawet Służba Porządkowa stanęła na baczność i salutowała. Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: ‘Kim jest ten człowiek?’” Cyt. za: E. Ringelblum, Kronika getta warszawskiego. Czytelnik Warszawa 1983, s.606-607.
Odmienne spojrzenie na ostatnią drogę Korczaka i sierot prezentuje relacja Marka Rudnickiego, który szedł śladem Korczaka i dzieci od Domu Sierot na Siennej aż do ‘bramki’ na Umschlagplatz.
„Nie chcę być obrazoburcą ani odbrązawiaczem – ale muszę powiedzieć, jak to wtedy widziałem. Atmosferę przenikał jakiś ogromny bezwład, automatyzm, apatia. Nie było widocznego poruszenia, że to Korczak idzie, nie było salutowania (jak to niektórzy opisują), na pewno nie było interwencji posłańców Judenratu – nikt do Korczaka nie podszedł. Nie było gestów, nie było śpiewu, nie było dumnie podniesionych głów, nie pamiętam, czy niósł ktoś sztandar Domu Sierot, mówią, że tak. Była straszliwa, zmęczona cisza. Korczak wlókł nogę za nogą, jakiś skurczony, mamlał coś od czasu do czasu do siebie (…). Tych paru dorosłych z Domu Sierot, między nimi Stefa (Wilczyńska), szło obok, jak ja, lub za nim, dzieci początkowo czwórkami, potem jak popadło, w pomieszanych szeregach, gęsiego. Któreś z dzieci trzymało Korczaka za połę, może za rękę, szły jak w transie.” M. Rudnicki, Ostatnia droga Janusza Korczaka. „Tygodnik Powszechny” 1988 nr 45.
Pozostaje jeszcze legenda, która nie znajduje jednak żadnego źródłowego potwierdzenia, jakoby propozycję opuszczenia Umschalgplatzu uczynili Korczakowi Niemcy.
Niezwykle trafną interpretację kwestii ostatniej drogi Korczaka prezentuje H. Grynberg:
„Ten podziw, że schorowany, stary człowiek, sterany, opuszczony, zdradzony przez świat, w który wierzył, zawodowy altruista, mnich i najprawdziwszy święty (pomimo gniewu, którego nie ukrywał) nie zdradził sam siebie i nie schował się do dziury, żeby ratować swój żałosny byt biologiczny – ten podziw – to niemal przekreślenie wysiłku całego jego życia. Te przemówienia i pogadanki o jego bohaterskiej śmierci, bo nie chciał opuścić dzieci w drodze do komór gazowych i żyć jakby nigdy nic – to największa zniewaga dla jego szlachetnej duszy”.
H. Grynberg, Prawda nieartystyczna. Archipelag Berlin Zachodni 1984, s.122.
UNESCO uznało rok 1978, setną rocznicę urodzin Janusza Korczaka, za datę pamiętną w dziejach ludzkości, a rok później, w 1979 r. powstało Międzynarodowe Stowarzyszenie im. Janusza Korczaka, stanowiące dobrowolną federację przeszło 20 Komitetów czy Stowarzyszeń Korczakowskich działających w Europie i na całym świecie.